Wakacje Jasia Fasoli


Lidia Szczypińska 2007-05-12


W ostatni piątek wybrałam się do kina na film pt. „Wakacje Jasia Fasoli”, szczerze mówiąc nigdy nie przepadałam za „angielskim humorem” jednak postanowiłam się przekonać czy mam ku temu podstawy. Kiedy już siedziałam wygodnie w fotelu, pomyślałam sobie „Nie sądzę, żeby ten film mnie rozbawił”.

Zaczęły się reklamy... pierwsza... druga... trzecia... itd. (myślałam, że już nigdy się nie skończą). Kiedy wreszcie zaczął się film byłam porządnie znudzona, jednak już po pierwszej scenie uśmiechnęłam się baaardzo szeroko.

Jaś bierze udział w loterii, gdzie główną nagrodą jest wycieczka do Francji, wygrywa los 919, zrozpaczony wyrzuca swój kupon z numerem 616, który wpada do kolejki elektrycznej, wtedy to doznaje olśnienia, że odwrócony daje mu 919 i zostaje zwycięzcą. Dodatkowo otrzymuje kamerę i kilkaset euro. Rozradowany wsiada do pociągu wszystko kamerując, kiedy dociera wreszcie do Francji nie posiada się ze szczęścia istnieje tylko jeden problem, nie zna języka, jedyne znane mu słowa to : „oui” i „non”.

Według planu o 12.00 miał jechać taksówką do Cannes ale jak zwykle jest trochę roztrzepany i wsiada nie do tej co potrzeba. Taksówkarz zawozi go, gdzieś na południe Paryża, skąd zdesperowany Jaś wraca za pomocą kompasu, robiąc przy tym niemałe zamieszanie w całym mieście.

Wybiera się na obiad do restauracji gdzie nieświadomie zamawia owoce morza. Kiedy wreszcie ma wsiąść do pociągu do Cannes prosi jednego z pasażerów o skamerowanie jego wielkiego wejścia. Niestety pociąg szybko odjeżdża i kamerzysta Jasia zostaje w tyle, zdążył tylko oddać mu kamerę. Okazuję się, że w środku został jego syn.

Zdesperowany Jaś poczuwa odpowiedzialność za chłopca i postanawia się nim zająć. Dalsza podróż Jasia do przezabawny splot wydarzeń i przygód, które przeżywa wraz z tymże rosyjskim chłopcem. Mimo bariery językowej dogadują się świetnie. Fasola przypadkiem trafia na plan reklamy gdzie również nieźle rozrabia. W każdym miejscu towarzyszy mu kamera .Po wielu godzinach tułaczki poznaje piękną aktorkę i... zobaczcie sami!

Powiem tylko, że amatorski film Jasia w rezultacie staje się filmem nagrodzonym na festiwalu w Cannes.

Polecam ten film wszystkim, którzy twierdzą, że nic ich już nie rozśmieszy, a szczególnie staroświecki Jaś Fasola. Sceptycy bardzo się z dziwią i nawet nie zauważą kiedy zaczną śmiać się do łez.