„ Zabawa laleczkami „


Karolina Rybarska 2007-11-02


Już starożytni Babilończycy znali metodę dręczenia figurek, przedstawiających prawdziwych ludzi. Metoda ta była również często praktykowana w Grecji. Takie woskowe lub ołowiane lalki połączone z płytką, na której wyryto imię obłożonego klątwą archeolodzy znajdują do dziś.

Jeszcze starsze są zwyczaje Indian obu Ameryk, którzy chcąc zrobić komuś krzywdę do dziś wykonują wizerunek danej osoby i, w zależności od tego jak bardzo chcą ją skrzywdzić, albo nakłuwają, albo przebijają wizerunek strzałą by odczuła większy ból.
Malajowie wykonywali lalki ze śliny, paznokci i włosów pozlepianych ze sobą. Aby zabić osobę wyobrażoną należało przypiekać figurkę nad ogniem przez siedem nocy, a ósmej nocy spalić.
Obecnie najpopularniejsze są laleczki voodoo, tzw. wangi. Są one wykonywane przez czarownika z przedmiotów, które należą do osoby, którą chcemy torturować, fragmentów ubrań lub włosów. Wnętrze wypełnia się watą lub słomą. Wangi należy zszyć wyłącznie białą bawełnianą nicią. W gotową laleczkę czarownik może wbijać szpilki, igły lub małe gwoździki.

P.S. Osoby o słabych nerwach nie powinny brać tego tekstu dosłownie. (Osoby o mocnych nerwach też.) Głupota nie zna granic państwowych, ani żadnych innych. Niechęć do bliźniego też czasem osiąga niezdrowe proporcje.