Pamiętnik Pandory


Paulina Śliwińska 2008-10-19


Dzień 1. (wtorek)

Hej! Dopiero zaczynam pisać pamiętnik i myślę, że wypadałoby się przedstawić. Jestem Padndora! (Na pewno wielu z Was już o mnie słyszało.)


Jedyne, co posiadam to dary od bogów, bo to oni mnie stworzyli. Ach... No i posiadam swoją małą beczułkę, czy tam puszkę. Jak kto woli. Oczywiście nie wiem, co w niej jest. Bogowie nie raczyli mi o tym powiedzieć. Zastanawiam się po co mnie stworzono... Oho... Zeus wzywa!

Dzień 2. (środa)

Nie lubię go. Znaczy się Zeusa. Jest strasznie niesympatyczny! Tylko do niego przyszłam, o już zaczął się drzeć! Nawet nie wiem o co. Przecież ta stara waza na pewno nie była warta AŻ tyle! Niechcący ją strąciłam... Naprawdę! Jest też totalnie nie przywiązany do rodziny. Kazał mi załatwić swojego brata! Moim skromnym zdaniem to lekka przesada... Nawet nie wiem, o co im poszło. Tłumaczył mi o jakimś ogniu, ludziach, zdradzie i durnym poświęceniu, czy coś. Nie wiem... Nie słuchałam, bo mi się paznokieć złamał (przez tą wazę przeklętą!). jutro wyruszam do Prometeusza. Chyba tak ma na imię...

Dzień 3. (czwartek)

Olał mnie! Konkretnie mnie olał! Ja to nie wiem co się na tym świecie dzieje. Czemu nie przyjął mnie do swego domu?! Jeszcze mnie wyzywał od czarownic i podstępu bogów. Nie wiem o co mu chodziło. Kurde! Przecież wszystko powinno się udać! Zeus tyle razy mi powtarzał, że niezły ze mnie lachon i że ładniejsza od Afrodyty niby jestem... Ale zamiast poślubić seksownego Prometeusza, to wylądowałam u jego brata. Nawet nie wiem jak on ma na imię! Owszem, przedstawił mi się, ale tak sepleni, że trudno było cokolwiek zrozumieć. On chyba jest jakiś niedorobiony! Nie mam pojęcia jak ja z nim wytrzymam...

Dzień 4. (piątek)

Strasznie tu nudno...

Dzień 5. (sobota)

Chciałabym jakoś rozruszać mojego „mężusia”, bo w końcu żyję już piąty dzień, a nawet nie byłam na porządnej imprezie! Oczywiście ten nudziarz nie chce mnie nawet do Ibizy zabrać, a dziś ma być Gosia Andrzejewicz! Coraz bardziej go nie lubię. Chyba namówię go do otworzenia mojej puszki. Przynajmniej jakaś zabawa będzie.

Dzień 6. (niedziela)

Wczoraj odwiedził nas Prometeusz. Ten to dopiero jest uczciwy. Nie pozwolił temu facetowi, który jest rzekomo moim mężem, otworzyć puszki. Wiem, że Zeus zakazał, ale co z tego?! Czego szanowny, główny bóg nie widzi, to go nie zaboli. Muszę jakoś przekonać tę sierotę. Całe szczęście, że ma wolne myślenie. A Prometeusz przecież nie zawsze musi mieć rację!

Dzień 7. (niedziela)

„Spójrzcie na mnie! Jestem Prometeusz, który ZAWSZE ma rację!”. Ech... Jego też nienawidzę. Proszę Was...! Aż się niedobrze robi! Co z tego, że po otwarciu puszki wyszły na świat choroby czy jakieś tam zło. Przecież to nie moja wina! Ale oczywiście jak zwykle wszystko jest przez biedną, niewinną i bezbronną kobietę! Ewa do mnie pisała i podobno w końcu namówiła Adama, aby zjadł to jabłko. No, ale Bóg wywalił ich z Raju. Nie rozumiem dlaczego. Przecież Ewa (tak jak ja!) jest niewinna! Chciała się tylko rozerwać (jej Adaś też do Ibizy nie puścił...). Zeus mnie wzywa. Chyba jest zły... Znów potłukłam wazę...?

Dzień 8. (wtorek)

Oświadczam, iż Pandora więcej nie napisze w tym, ani w żadnym innym pamiętniku. Została unicestwiona przez bogów. Nie szkoda mi jej. Mogła mnie słuchać. Przecież ja ZAWSZE mam rację.

Z poważaniem

Prometeusz

P. S. Ciekawe kto teraz zapłaci za wazę!