Ostatnie 300 metrów!


Wojciech Pekrul 2008-11-03


Właśnie tyle zdecydowało o tym kto zdobył miano najszybszego człowieka na świecie… ale może od początku.

2 listopada o godzinie 18 czasu polskiego miał rozpocząć się ostatni wyścig z serii F1 o GP Brazylii. Miał, bo jego start został odłożony o 10 minut, aby dać mechanikom możliwość na przełożenie w bolidach z kół na suchą nawierzchnie na koła przejściowe tzw. Intermediaty.

W pierwszej linii do startowali Felipe Massa z Ferrari oraz Jarno Trulli z Toyoty. Jednak oczy wszystkich były zwrócone na dwa pojedynki: o Mistrzostwo Świata między Massą, a Lewisem Hamiltonem (4. miejsce startowe), obu z nich wspierali najbliżsi mianowicie Lewisa jego ojciec Anthony, brat oraz narzeczona Nicole Scherzinger, a Felipe mógł liczyć na pomoc całej rodziny oraz wsparcie ze strony całego Sao Paulo, bowiem w tym właśnie mieście Brazylijczyk się urodził.

Drugi pojedynek to walka o 3. miejsce w tych elitarnych rozgrywkach między Kimim Raikonenem (3. miejsce startowe) z Ferrari oraz Robertem Kubicą z BMW Suber. Ten drugi miał pecha, ponieważ z nieznanych przyczyn musiał startować z Pit Lane co oznaczało ostatnią pozycję na pierwszym zakręcie. Po starcie doszło do kolizji w której brali udział David Coulthard i Nico Rosberg, obaj na tym „spotkaniu” zakończyli swój udział w wyścigu.

Na 9. okrążeniu pierwsi kierowcy zaczęli zjeżdżać do boksów, by zmienić opony przeznaczone do jazdy na suchej nawierzchni. Wśród nich był i także Kubica. W pewnym momencie, kiedy do pit lane zjechali Hamilton i Trulli omal nie doszło do kolizji obu zawodników podczas wyjazdu alei serwisowej. Na prowadzeniu nadal pozostawał Massa, który wyprzedzał Niemca Sebastiana Vettela (Toro Rosso), Hiszpana Fernando Alonso (Renault), Raikkonena, Włocha Giancarlo Fisichellę (Toyota) i Hamiltona. Taki układ dawał Brazylijczykowi tytuł mistrza świata( Hamilton nie mógł być wyżej niż na 6. miejscu). Na ostatniej, 18. pozycji, znajdował się niestety Kubica.

Wszystko zmieniało się jak w kalejdoskopie. Kiedy kierowcy mieli do przejechania osiem okrążeń nad torem pojawiły się pierwsze krople deszczu. Zespoły natychmiast, wzywały swoich zawodników na powtórne założenie Intermediatów.

Na cztery okrążenia przed końcem wyścigu niemal cała czołówka znajdowała się już na oponach przejściowych. Niemal, bo do garażu nie zjechał Timo Glock z Toyoty. Ostatnie okrążenia wyścigu o Grand Prix Brazylii. Prowadzi Felipe Massa przed Fernando Alonso, Kimim Raikkonenem i Timo Glockiem. Na dwa okrążenia przed końcem zajmujący piątą pozycje Lewis Hamilton zaczął strasznie nerwowo prowadzić swojego McLarena. Zdublowany wcześniej Robert Kubica był wyraźnie szybszy od Anglika, co sprawiło, że Polak postanowił odzyskać okrążenie. Kubica złapał drugi oddech i wyprzedził nie tylko Lewisa, ale także Sebastiana Vettela. Hamilton nie wie co robić i oddaje miejsce zarówno Robertowi jak i jadącemu za nim kierowcy Toro Rosso.
Szóste miejsce Hamiltona oznacza mistrzostwo dla Massy. W garażu Ferrari euforia, a w Mercedesie ogromna rozpacz.

Wydaje się, że nić nie odbierze mistrzostwa Massie. W tym momencie zdarza się coś przedziwnego i niewytłumaczalnego. Na wymienionych w tytule ostatnich 300 metrach Toyota Timo Glocka zwalnia. Niemiec daje się wyprzedzić Vettelowi i Hamiltonowi. Hamilton mija linię mety piąty i sięga po mistrzowski tytuł. Ferrari się po mistrzostwo świata konstruktorów, lecz w klasyfikacji kierowców zwycięża Hamilton. Po wyścigu Massa skomentował całe zdarzenie tak:
-Wyścig był idealny. Wszystko zrobiliśmy jak należy.

Niestety, w końcówce przyszedł deszcz. Jestem dumny ze swojego startu. Jestem dumny z całego zespołu, wszyscy w ekipie byliśmy fantastyczni. Wiem jak wygrywać, ale umiem tez przegrywać. Dzisiaj przegrałem.
Patrząc na Brazylijczyka kręciła się łza w oku, on sam wypowiadał te wszystkie słowa przez łzy. Za to Hamilton wyglądał na najszczęśliwszego człowieka na ziemi. Również Robert Kubica przegrał rywalizacje w Kimim i podobnie jak Massie do szczęścia zbrakło tylko 1 pkt.
Od siebie dodam, że byłem całym sercem z Brazylijczykiem, ponieważ nie przepadam (podobnie jak większość stawki kierowców F1) za aroganckim Hamiltonem.

Pozostaje nam tylko czekać do marca i mieć nadzieje, że Robert w przyszłym sezonie będzie miał lepiej przygotowany bolid oraz, że na wpół z Massą zdetronizuje Lewisa Hamiltona.
P.S. Co się stało z Timo Glockiem? Skoro samochód Toyoty uległ awarii, czemu Niemiec bez trudu dojechał do mety ? Czy kiedykolwiek się tego dowiemy?

Źródła pomocnicze : Onet.pl oraz TV Polsat