Asteroid numer 7


Beata Chęcka 2008-12-03


Kolejną planetą, którą odwiedził Mały Książę była Planeta Szczęścia i Marzeń- Asteroid numer 7. Nasz mały bohater przybył tu z przekonaniem, że może wreszcie znajdzie miejsce, które by go zadowoliło i dało mu nadzieję, iż świat nie jest taki zły.

Gdy jego maleńkie stópki dotknęły "ziemi", a właściwie puszystej waty cukrowej, w sercu młodzieńca zapłonęła iskierka nadzieji, że jego poszukiwania dobiegły końca. Dlatego też przygładził swoje złociste loki i ruszył w drogę po nowej, nieznanej dotąd planecie.

Szedł dróżką z różowo- niebieskiej waty cukrowej, gdzieniegdzie napotykał różnobarwne kwiaty i kolorowe motyle, które trzepocząc wesoło skrzydełkami, cieszyły oko. Wtem Mały Książę usłyszał śpiew. Poszedł więc za jej dźwiękiem.

Melodia była piękna i dokumentnie zahipnotyzowała chłopca. Gdy dotarł na miejsce, z którego wydobywał się głos, ujrzał dziewczynkę. Miała piękne czarne loki, błękitne niczym ocean oczy, śnieżno-białą cerę oraz głos, anielski głos, któy nie sposób opisać.

Jej śpiew niósł się echem dookoła, lecz kiedy spostrzegła Małego Księcia umilkła.
-Czemu już nie śpiewasz?- zapytał.
-Kimże jesteś wędrowcze?- Jestem Mały Książę z planety B-612. Ale czemu przestałaś śpiewać?- ponaglał ją.
-Bo jestem zdziwiona, że ktoś obcy zjawił się na naszej planecie- to takie rzadkie.
-"Naszej"?- zdziwił się Książę. -Tak mojej i wszystkich istot tu mieszkających.

Mały Książę był usatysfakcjonowany taką odpowiedzią, bo nikt wcześniej nie mówił tak o swojej planecie jak ta dziewczyna. Po dłuższej rozmowie podróżnik dowiedział się o Elizabeth, że jest córką Planety Szcęścia i że na tej planecie każdy może znaleźć to, czego w danym momencie szuka.

Usłyszał też, iż Asteroid numer 7  jest dostępny dla wszystkich, którzy pragną odrobiny szczęścia i życzliwości.
Małemu Księciu spodobała się Elizabeth i jej opowieści, dlatego został z nią kilka dni.

Szóstego dnia chłopiec zaczął odzcuwać brak rózy i zachodów słońca (bo tam zawsze świeciło słońce).Toteż dziewczynka zaprowadziła go do wielkiej komnaty, w której mógł zobaczyć wszystko, co w danej chwili wymarzył. Mały Książę wyobrażał sobie zachody, różę wulkany, ale doszedł do wniosku, że jednak nie ma planety doskonałej, bo gdziekolwiek by się nie znalazł, zawsze będzie tęsknił za B-612.

Postanowił więc, że niedługo wróci do "domu", ale jeszcze po drodze być może uda mu się zwiedzić jakąś planetę... czas pokaże.
Mimo tego, że Planeta Szczęścia była kolorowa, pełna życia i mimo tego, iż polubił Elizabeth, Mały Książę odlatując rzekł do siebie; "Wszędzie dobrze, ale w domu...najlepiej"