‘Mały Książę’ po raz kolejny
Niedawno jako szkolną lekturę omawialiśmy ‘Małego Księcia’, książkę Antoine’go de Saint-Exupery’ego. Czytałam ją kilka razy, więc wiem o co w niej chodzi.
Ucieszyłam się, gdy nasza pani polonistka ogłosiła, że chce zorganizować wyjazd na sztukę pod tym samym tytułem, którą wystawiać będzie grupa z Krakowa w naszym włocławskim teatrze.
Ucieszyłam się, gdy nasza pani polonistka ogłosiła, że chce zorganizować wyjazd na sztukę pod tym samym tytułem, którą wystawiać będzie grupa z Krakowa w naszym włocławskim teatrze.
Spodziewałam się, że będzie to klasyczna adaptacja, ale pani Wierzbicka powiedziała, że jest to nowoczesna wersja.
Od razu się zgłosiłam. Z resztą nie ja jedna. Z mojej klasy chęć pojechania i obejrzenia sztuki zgłosiło jeszcze kilka osób.
W czwartek, po pierwszej lekcji wszyscy zebraliśmy się na dolnym korytarzu tak, jak było to ustalone. Niektórzy z nas zdziwili się lekko na widok jednego z nauczycieli. Przemilczę to.
Bez zbędnych ceregieli ruszyliśmy do autobusu. Opiekunka sprawdziła obecność i pojechaliśmy.
Na miejscu okazało się, że jesteśmy jakieś 40minut przed czasem, bo wcześniejszy spektakl się opóźnił.
Stwierdziliśmy, że nie ma co sterczeć pod teatrem, więc całą grupą poszliśmy do katedry. Mało fascynująca była to wyprawa, ale lepsze to, niż nudne czekanie.
Gdy wróciliśmy pod teatr okazało się, że na tą sztukę wybrała się również (prawie) sąsiednia szkoła. Niektórzy z nas spotkali swoich znajomych.
W końcu weszliśmy do środka. Kurtki w szatni, mu usadowieni, czekamy aż podniesie się kurtyna. Doczekaliśmy się. Już od samego początku zaczęło się dziwnie.
Aktorowi, który według nas wszystkich powinien grać Małego Księcia, śniło się, że zdarza mu się to, co lotnikowi w książce. To znaczy, że rozbija się na pustyni.
Następnie okazało się, że Mały Książę jest inwalidą. Nie mógł chodzić. Dość zaskakujące. Co więcej zajmowała się nim jego siostra, która okazała się Różą...
Nie jest możliwe, aby w teatrze aktorzy podróżowali z jednej planety na drugą. Dlatego też zwiedzanie ich było ukazane jako sny lub marzenia. Dowiedzieliśmy się o czym każdy z bohaterów marzy, czego pragnie.
Mały Książę i Róża nie występowali tu w roli zakochanych, a w roli rodzeństwa. Co więcej nie rozstali się. Nie mogli. Tym razem to Książę był zależny od Róży. Zupełnie odwrotnie niż w książce.
Podsumowując, nie było to, to czego się spodziewałam. Nie twierdzę, że było to złe. Wręcz przeciwnie. Każda scena była inna i zaskakująca. Było to coś, czego zupełnie się nie spodziewałam.
Skończyło się też zupełnie inaczej niż to sobie wyobrażałam. Myślałam, że będzie to trwać trochę dłużej.
Sądzę jednak, że warto było jechać. Zobaczyliśmy, że życie z niepełnosprawnymi ludźmi jest ciężkie. Trzeba mieć wiele cierpliwości, trzeba wiele poświęcić. Wszystkich serdecznie zachęcam do obejrzenia tego spektaklu.
Od razu się zgłosiłam. Z resztą nie ja jedna. Z mojej klasy chęć pojechania i obejrzenia sztuki zgłosiło jeszcze kilka osób.
W czwartek, po pierwszej lekcji wszyscy zebraliśmy się na dolnym korytarzu tak, jak było to ustalone. Niektórzy z nas zdziwili się lekko na widok jednego z nauczycieli. Przemilczę to.
Bez zbędnych ceregieli ruszyliśmy do autobusu. Opiekunka sprawdziła obecność i pojechaliśmy.
Na miejscu okazało się, że jesteśmy jakieś 40minut przed czasem, bo wcześniejszy spektakl się opóźnił.
Stwierdziliśmy, że nie ma co sterczeć pod teatrem, więc całą grupą poszliśmy do katedry. Mało fascynująca była to wyprawa, ale lepsze to, niż nudne czekanie.
Gdy wróciliśmy pod teatr okazało się, że na tą sztukę wybrała się również (prawie) sąsiednia szkoła. Niektórzy z nas spotkali swoich znajomych.
W końcu weszliśmy do środka. Kurtki w szatni, mu usadowieni, czekamy aż podniesie się kurtyna. Doczekaliśmy się. Już od samego początku zaczęło się dziwnie.
Aktorowi, który według nas wszystkich powinien grać Małego Księcia, śniło się, że zdarza mu się to, co lotnikowi w książce. To znaczy, że rozbija się na pustyni.
Następnie okazało się, że Mały Książę jest inwalidą. Nie mógł chodzić. Dość zaskakujące. Co więcej zajmowała się nim jego siostra, która okazała się Różą...
Nie jest możliwe, aby w teatrze aktorzy podróżowali z jednej planety na drugą. Dlatego też zwiedzanie ich było ukazane jako sny lub marzenia. Dowiedzieliśmy się o czym każdy z bohaterów marzy, czego pragnie.
Mały Książę i Róża nie występowali tu w roli zakochanych, a w roli rodzeństwa. Co więcej nie rozstali się. Nie mogli. Tym razem to Książę był zależny od Róży. Zupełnie odwrotnie niż w książce.
Podsumowując, nie było to, to czego się spodziewałam. Nie twierdzę, że było to złe. Wręcz przeciwnie. Każda scena była inna i zaskakująca. Było to coś, czego zupełnie się nie spodziewałam.
Skończyło się też zupełnie inaczej niż to sobie wyobrażałam. Myślałam, że będzie to trwać trochę dłużej.
Sądzę jednak, że warto było jechać. Zobaczyliśmy, że życie z niepełnosprawnymi ludźmi jest ciężkie. Trzeba mieć wiele cierpliwości, trzeba wiele poświęcić. Wszystkich serdecznie zachęcam do obejrzenia tego spektaklu.