Moje problemy


Arleta Dobrowolska 2009-10-21


Nie lubię chodzić na zakupy z mamą.
- Chyba tego nie założysz.
- Czemu nie?- Zapytałam
I to jest pierwszy problem. Ona nie rozumie, że teraz chodzi jak się chce. Utknęła w jednej epoce i nie chce się z niej ruszyć. Jest jak osioł.

- Takie rzeczy noszą prostytutki.
- Nie prawda.
- A mam Ci kilka pokazać? Nie kupisz tego.
Stęknęłam i dalej przesuwałam wieszaki. Następne fajne spodnie.
- Nie.
- Mamo to ja w tym będę chodzić, nie ty.
- Ale to pokazuje, że nie zwracam na Ciebie uwagi.

Odeszłam od niej. Głowa rozbolała mnie przez to jej gadanie. Zawsze jest na nie.

Drugi problem jest taki, że moja mama jest przewrażliwiona. Nie chce mnie puszczać na dyskoteki, nie pozwala wyjść wieczorem, gdy robi się ciemno. Boi się o to, że mogę się upić i jeszcze kilka rzeczy.

Kiedy mówię jej, że poszłabym z naprawdę odpowiedzialną osobą na tę dyskotekę, to ona " Wiesz, że nie podoba mi się ten twój chłopak. Nie i koniec rozmowy".

Ciągle to samo. Ludzie ja mam piętnaście lat! Jeszcze trochę i będę dorosła. Można mi chyba na coś pozwolić Tak, czy nie? Oczywiście, że tak. Potrafię się obronić jak ktoś mnie zaatakuje i potrafię przestać pić, gdy tylko poczuję, że coś może mi się stać. Naprawdę nie jestem dzieckiem.

- Może to?- Pokazała mi jakieś jeansy, normalne, jasne jeansy. Wie, że nie przepadam za takimi.
- Nie.
Westchnęła i dalej czegoś szukała. Wzięłam to, co mi się spodobało i poszłam do przebieralni.
- Idealnie- uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Mowy nie ma.
- A właśnie, że to kupię. Nie będę udawać innej osoby. Będę sobą czy Ci się to podoba czy nie.

Postawiłam na swoim. Po raz pierwszy od dłuższego czasu.
- Postawiłaś się?- Zapytała Asia (moja przyjaciółka).- Gratulacje. Naprawdę ciekawa kombinacja.
- Nie podoba ci się coś?
- Żartuję. A co na to Krystian?
- Jeszcze się z nim nie widziałam.
- Jestem ciekawa jego reakcji.

Weszłam do domu trochę po czasie i mama od razu na mnie z krzykiem. Moja wina, że musiałam się spotkać z chłopakiem? Nie. I tak bym to zrobiła nawet gdyby mi zabroniła.
- Czemu tak długo?
- Zostałam na kółku plastycznym.
- Kółko plastyczne masz we wtorki rano.
- Tak, wiem. Przełożyła nam pani w tym tygodniu.
- Trzeba było mnie uprzedzić, że zostajesz dłużej w szkole.
- Następnym razem tak zrobię.

Dyskoteka to, to, czego potrzebuję. Jak ja dawno się nie bawiłam.
- Mamo, gdzie jesteś?
- W kuchni.
- Idę na dyskotekę.
- Nie zapytałaś się czy możesz.
- I tak byś mi nie pozwoliła, więc, po co mam się pytać o zgodę. Lepiej wyjść i się nie przejmować...

- Nie idziesz.
- Owszem idę.
- Powiedz, kto będzie z twoich znajomych?
- Wszyscy.
- Sandra na pewno nie idzie.
- No, bo to panienka, która boi się własnego cienia.
- A ty jesteś taka odważna?
- A nie? Pa. Wrócę przed północą.
- Wróć!

Nie zamierzam marnować życia na siedzenie w domu pod kluczem. Ja też musze użyć życia. Wskoczyłam do samochodu, który właśnie podjechał.

Uff,...ale tu gorąco. Muszę zaczerpnąć powietrza.
- Gdzie idziesz?- Aśka próbował przekrzyczeć muzykę.
- Na zewnątrz.
- Wróć za chwilę.

Jakimś cudem przecisnęłam się przez tłum ludzi na parkiecie. Zaczerpnęłam zimnego powietrza. Aż się przyjemnie robiło. Musiałam usiąść. Zrobiłam kilka kroków i coś zasłoniło mi widok. Szarpałam się, ale niewiele to dało. Czułam jak ktoś mnie przez chwilę niesie, a potem wrzuca do furgonetki. Próbowałam nie panikować, ale to, że nic nie słyszałam podkręciło moją wyobraźnie i zaczęłam wrzeszczeć. Po pewnym czasie ściągnięto mi worek z głowy i zakneblowano. Wystarczył najmniejszy ruch żebym czuła ból. Dopiero po kilku minutach zdałam sobie sprawę, że mnie porwano. Znowu zaczęłam krzyczeć, ale dało się tylko słyszeć ciche pomruki.

Spojrzałam przerażona na faceta przede mną. W jego ręku pojawiła się strzykawka. Czułam jak źrenice mi się rozszerzają. Jeszcze chwila, a padłabym od samego widoku igły. Wbił mi ją w ramie. Zaskowytałam nie tyle z bólu, co ze strachu.

Obudziłam się w pomieszczeniu pomalowanym na biało. Miałam takie wrażenia jakbym spadała. Światło się zapaliło i nic nie widziałam przez kilka minut byłam jak ślepa osoba. Usłyszałam kliknięcie i do pomieszczenia weszły trzy osoby. Nie wiem, co chcieli osiągnąć prowadząc ta rozmowę przy mnie ale im się udało.

- Może by tak obciąć jej palec i wysłać mamusi?
- A może od razu całą rękę, albo stopę?

Zaczęłam płakać i wrzeszczeć. Musiałam się zamknąć, bo nie miałam jak złapać oddechu. Nagle zza drzwi doszedł mnie głos Krystiana. Co on tu robi? Jego też porwali?! Boże ratuj mnie! I jego przy okazji też! Ja chcę żyć!! Czemu nigdy Cię nie ma jak potrzebuję twojej pomocy?! Kopnęłam kilka razy nogami, ale to nic nie dało. Więzy były tak mocne, że wpijały mi się w skórę przy najmniejszym ruchu.

- Już wystarczy. Teraz widzisz, że trzeba słuchać rodziców.- Powiedział patrząc na mnie.

Czyli to twoja sprawka?! Ja Ci pokażę. Nie wiem skąd wzięłam tyle siły, ale jakimś cudem złamałam jedną z nóg krzesła, na którym siedziałam. Zaczęli mnie rozwiązywać.

Gdy tylko krążenie w nogach i dłoniach mi wróciło rzuciłam się na Krystiana. Jak on mógł mi takie coś zrobić?! No jak?!

- Jesteś...jesteś...!!! Nie znoszę Cię.

To nie do końca prawda, no bo przecież ja go kochałam. Jak mogłam go nienawidzić?

- Chciałem Ci tylko pokazać, że powinnaś od czasu do czasu posłuchać rodziców.

- A ty ich słuchasz?
- Nie.
- Sam widzisz.
- Ja ich nie mam.
Och. Ale wpadka. Przecież ja o tym dobrze wiedziałam a i tak zachowałam się jak ostatni debil. .
- Nie unoś się tak. Odwiozę Cię teraz do domu.
- Dobrze.

Chyba powinnam w tej kwestii słuchać mamy. Bycie nastolatką jest trudne, zwłaszcza gdy ma się chłopaka o takiej wyobraźni.