Magia...


Arleta Doborwolska 2009-11-09

Był słoneczny i duszny dzień. Z miasta La Serena miał wypłynąć statek z wycieczką szkolną. Zmierzał do wysp Galapagos. Już na statku trzy przyjaciółki wpatrywały się na zachodzące słońce i spokojny ocean. Wszystkie chodziły do tej samej klasy, była też z nimi znajoma, która niedawno wprowadziła się do miasta. Lea, Carolina, Xena i Joana. Joana, mimo że wprowadziła się niecałe dwa miesiące temu już znalazła sobie chłopaka, Petera.


Rozdział 1

- Ciekawe, co oni tam robią, jak myślisz Xena?- Odezwała się Lea.
- Pozostawię to bezkomentarza.
- Joana lubi rozmawiać.-stwierdziła Carolina.
- Nie nasza sprawa co robią. Nie wiem czemu to Cię ciekawi. Znajdź sobie chłopaka to się dowiesz co robi się na randkach.- prawie krzyknęła Xena. Od pewnego czasu wszystko ją denerwowało.
- Ktoś tu chyba jest nieszczęśliwie zakochany.- powiedziała drwiąco Carolina.
- O mnie Ci chodzi? W mieście nie ma fajnych chłopaków.
- Nie ukrywaj, że Michael ci się podoba. Znam cię od piaskownicy wiem, że coś do niego czujesz.
- Tak. Odrazę.
Xena spokojnym krokiem się oddaliła. Denerwowały ją takie tematy. A Michaela nie znosiła. Ten chłopak przyprawiał ją o mdłości. Na nieszczęście pracował w jej ulubionej kafejce. Postanowiła nie zwracać na niego uwagi i dać sobie spokój z głupimi docinkami przyjaciółek. A tym czasem gdy Xena zastanawiała się czy naprawdę nie lubi Michaela dziewczyny rozmawiały o nim.
- Powiedział mi w sekrecie, że za nią szaleje.
- Nic dziwnego. Wiesz jak podsumował ją mój brat?
- Jak?
- "Jest atrakcyjna w tych swoich ciuszkach". To prawda jak ubierze się w te swoje skóry wygląda fajnie.
- Kojarzysz Agathe? Tą z pierwszej?
- NO.
- Ubiera się na wzór naszej Xeny, ale coś jej nie wychodzi. Widziałaś jak ona w tym wygląda. Trzy i pół nieszczęścia.
Rozdział 2
Po jedenastej w nocy rozszalał się sztorm. Gdy zaczęło rzucać statkiem wszyscy powychodzili z kabin aby zobaczyć co się dzieje. Nieszczęśliwym trafem trzy dziewczyny wyleciały za burtę. Joana stała tuż przy nich, ale ona pozostała na statku. Zniknęły w oceanicznej otchłani.
Woda była zimna, a wręcz lodowata. Dziewczyny nie mogły złapać tchu. Na ile miały siły zaczęły do siebie podpływać. Udało im się złapać za ręce, ale długo to nie trwało. Potężna fala zaniosła je jeszcze dalej od statku. Xena znana z wytrzymałości fizycznej jako pierwsza dopłynęła do jakiejś skały. W panice zapomniała o tym, że musi utrzymać się na powierzchni wody. Poszła na dno. W tym samym momencie znalazły się przy niej jej przyjaciółki. Coś wessało je do groty, która znajdowała się pod wodą. Dokładnie o północy, gdy księżyc znajdował się w najwyższym punkcie dziewczyny znalazły się w tak zwanym oku demona. Woda wokół nich była nieskazitelnie czysta i niebieska. W grocie było jasno, kamienie wokoło świeciły się na czerwono co w efekcie dawało przypominające płomienie światło. Wyczerpane i przerażone jeszcze przez chwilę unosiły się jak kłody na wodzie. W końcu Xena wyszła na biało-szary piasek. Nie mogła złapać tchu. Spojrzała na swoje przyjaciółki i chwilę później straciła przytomność.
Całą trójkę obudził telefon Lei. Nie miała siły aby po niego sięgnąć, ale Carolina odzyskała częściowo władzę w nogach i rękach. Podczołgała się do koleżanki i wyciągnęła jej telefon. Gdy się odezwała sama siebie niezrozumiała. Jej głos był cichy i piszczący.
- Odebrała!- krzyknął jej rozmówca.- Nic wam nie jest? Dobrze się czujecie?- Dopiero teraz rozpoznała głos brata Lei.- Gdzie jesteś? Odezwij się w końcu.
- Nie...nie...wiem.- głos nadal miała cieniutki. Telefon wzięła od niej Lea.
- Potrzebujemy lekarza. Xena...ona się nie rusza...boję się...
- Nie rozłączaj się, a zaraz cię znajdziemy. Zachowuj spokój.
- Łatwo...- nie dokończyła.
Kaszel jej przerwał. Pluła wodą. Upuściła komórkę.. Gdy próbowała zapanować na nagłym ataku kaszlu, Carolina dopełzła do Xeny i próbowała ją dobudzić, ale nie dawała rady.
- Proszę Cię obudź się. -płakała.
Potrząsnęła kilka razy przyjaciółkę ale ta nie zareagowała. Dwadzieścia minut później usłyszały ryk helikoptera. Z minuty na minutę ryk cichł aż w końcu całkowicie zniknął, było tylko słychać ciche świsty łopat.
- Tu jesteśmy! Tutaj!
- Jim! Jim!
Obydwie odzyskały głos, ale ich przyjaciółka nadal się nie budziła i co gorsza nie reagowała.
Rozdział 3
Zamiast na wyspie Galapagos wylądowały w szpitalu. Xena nadal była w stanie krytycznym. Lekarze stwierdzili, że miała złamanych sześć żeber, ale teraz są zrośnięte.
- Jim usłyszał lekarzy. Twierdzą, że Xena ma źle zrośnięte żebra. Nie mogła ich połamać przed sztormem no bo jak? Wiesz co oni jej zrobią? Mają zamiar znowu ją połamać i tym razem dobrze złożyć.
- TO okropne.
- Mnie to mówisz? Wiem jaki to ból. Mam nadzieję, że nie będzie nic czuć...
- Mam dobre i złe wieści.-wszedł do nich Jim.- Która pierwsza? Zacznę od dobrej. Xena się obudziła i jest teraz wszystko dobrze...
- Teraz?
- Daj mi dokończyć. Ocknęła się w momencie, gdy łamali jej piąte żebro. Zdziwiła lekarzy, bo silne leki nie pomogły. Wrzeszczała jakby kto ze skóry ją obdzierał. A to tylko trochę, jeszcze jedno przed nią.
- Nie mogli się pospieszyć?
- Wiesz jak trudno było ją poskładać. Była taka jakaś dziwna. Mój kumpel powiedział, że jej kości są niespotykanie twarde. Nigdy wcześniej tego nie widział. Jakby co to nic nie wiecie.
Przez drzwi wjechało łóżko z Xeną, a wraz z nią kilku lekarzy.
- Nie chcę tu być! Jestem zdrowa!- Próbowała się wyrwać, ale nie dawała rady przerwać pasów bezpieczeństwa.
- Spokojnie dziecko. Nic ci nie będzie. Już nic Ci nie grozi.
- Odepnijcie mnie!
- Dobrze, ale po rozmowie z pewną panią. Nie denerwuj się.
Jeden z młodych lekarzy wstrzyknął coś jej do kroplówki. Wszyscy dookoła czekali na to co się stało. Dziewczyny usłyszały ciche pomruki ze strony lekarzy. Spojrzały na Xenę. Na chwilę się uspokoiła, ale tylko na kilka sekund. Znowu zaczęła się rzucać i tym razem jeden z pasów zaczął się rozrywać.
- Odsuńcie się od niej, Może zrobić wam krzywdę.- powiedział starszy mężczyzna.
- Jim zrób coś. Niech oni ją zostawią w spokoju. Proszę.
- Ale co ja mogę?
- Jesteś starszym bratem wymyśl coś do cholery.
- Przepraszam...Najlepiej będzie jeżeli ją odepniecie i zostawicie samą na jakąś godzinę.- powiedział niepewnie.
- Jesteś psychiatrą?
- Nie, ale wiem coś o psychologii. Mogę pomóc.
- Nie możemy ryzykować...
- Znam ją od malucha. Dajcie jej spokój to się uspokoi. Wiem co mówię.- Tym razem powiedział to pewnie wręcz z gniewem.
Wstał i zbliżył się do przyjaciółki siostry. Położył jej rękę na czole i zaczął szeptać do ucha.
- Uspokój się. Wszystko w porządku. Lekarze teraz wyjdą i będziesz sama. Przestaniesz się szarpać?
Odwarknęła gniewnie i szarpnęła kilka razy ręką.
- Przestań się rzucać, jeżeli się nie uspokoisz to cię tak zostawią i będą faszerować prochami. Chcesz tego?
Gdy usłyszała słówko "faszerować" znieruchomiała. Dobrze wiedziała co to znaczy w tych stronach. Od lekarzy usłyszała też, że ma twardsze kości niż normalny człowiek. Robili by na mnie doświadczenia, a później zabili. Przełknęła głośno ślinę.
- Grzeczna dziewczynka.-powiedział Jim.- A nie mówiłem, że się uspokoi?
- Można pana na chwilę prosić?
- Oczywiście.
Lekarze opuścili salę, nie uwolnili Xeny od pasów. Nadal była przywiązana do łóżka. Patrzyła tempo w sufit. Wiedziała, że ta wycieczka to zły pomysł.
- Xena?- usłyszała- Dobrze się czujesz?- zapytała Lea.
- po co pytasz, przecież widzisz jak ona się czuje. - wykrzyknęła Carolina.
- Powiedz nam co się stało.
- Bolało.- odpowiedziała.
- Co ty robisz? Przestań! - krzyknęła przerażona zachowaniem przyjaciółki Lea.
Xena spróbowała usiąść. Użyła dużej siły. W efekcie pasy, które opinały jej klatkę piersiową pękały niczym zamarznięte liny. Jeden z nich przeciął jej skórę z której poleciała błękitna krew. Zakryła to miejsce dłonią tak aby przyjaciółki tego nie zauważyły. Wyswobodziła nogi i opadła bez sił na łóżko.
- Nie mogę tu siedzieć.-oznajmiła.
Powoli usiadła i położyła stopy na zimnych płytkach. Gdy chciała się podnieść usłyszała skrzypnięcie otwieranych drzwi i znowu się położyła. Wyglądała jak trup.
- Xena to jest pani, która chce z Tobą porozmawiać.
Dziewczyny opuściły salę. Lekarze kazali im zaczekać na zewnątrz dopóki psycholog nie skończy rozmowy z ich koleżanką. Uważnie przyglądały się Xenie, próbowały wyczytać z jej twarzy emocje, ale dziewczyna miała kamienną twarz.
- Mam nadzieje, że wróci do siebie.
- Ja też.
W tym samym czasie pani psycholog zadawała pytania Xenie.
- Możesz powiedzieć mi co się dokładnie stało?
- Nie pamiętam.
- Nie warto kłamać. Kłamstwo zawsze wyjdzie na jaw.
- Nie to.
- CO masz na myśli mówiąc "nie to"?
- Nie wyjdzie na jaw.
Jako jedyna w tym szpitalu wiedziała co jej jest. Jako jedyna z ich trójki widziała dziwne stworzenie, które wciągnęło je do groty. Jako pierwsza wiedziała czym teraz jest. Nie wiedziała tylko jak to działa.
- Dobrze. Wytłumaczysz mi jak przerwałaś pasy?
- Adrenalina.
- Adrenalina?
- Często tak mam. Nie tylko ja. Wiele ludzi pod wpływem adrenaliny robi rzeczy praktycznie niewykonalne.
- Rozumiem. Jesteś na coś chora?
- Nie.
- Czy zostałaś kiedyś pobita? Zgwałcona?
- Pobita wiele razy.
- Opowiedz mi o tym.
- Nie miałam dużych urazów. Zazwyczaj to ten drugi wyglądał gorzej.
- A...
- Sama prowokowałam chłopaków, aby mnie uderzyli. Nikt nie chciał ćwiczyć ze mną karate, więc wymuszałam to na nich.
- Czy te dwie dziewczyny co na nas patrzą to twoje przyjaciółki?
- Tak.
- O czym rozmawiacie?
- A co Cię to obchodzi?! Chcę odpocząć. Możesz już iść.
- Mam jeszcze kilka pytań do ciebie.
- Czy wyglądam na chętną? Nie, więc możesz mnie zostawić w spokoju.
Kobieta wstała obrażona i wyszła. Xena położyła się na boku i próbowała przypomnieć sobie najmniejszy szczegół tego co działo się wczoraj.