Westerplatte
Byłam ostatnio nad morzem i udałam się do Westerplatte. Szłam z tatą przed siebie. Opowiadał mi co działo się w wojsku, gdy on sam służył. Zatrzymaliśmy się przy ruinach koszar. Jak to ja, musiałam tam wejść… i gdy to zrobiłam po chwili zachciało mi się płakać. Już tak ze mną jest, a raczej z moją głową, że do wszystkiego muszę stworzyć własny scenariusz. Robie to odruchowo (i to wkurza nie tylko mnie). Napisze teraz to, co widziałam, gdy tam stałam.
Cisza, przerażająca wręcz cisza. Mężczyźni w różnym wieku czekają w napięciu. Do zielonych mundurów poprzylepiał się kurz, poplamione są krwią. Rozglądają się niespokojni. Coś jest nie tak, myślą. I nagle ogłuszający grzmot. Granat upadł tuż przed koszarami. Rozlegają się zewsząd krzyki. Huk strzałów… Niemcy atakują. Strzał za strzałem. Polscy żołnierze krzyczą z przerażeniem i determinacją.
- Nie dać się zabić!- krzyczy jeden
Kolejny granat z drugiej strony, inny wpada na płaski dach. Wybuch! Lecą schody, przygniatają młodego chłopaka. Jeszcze żyje, pluje krwią, umiera powoli. Zaczyna płakać, z bólu, już nie może wytrzymać, błaga Boga o przebaczenie. Podbiega ktoś do niego. Siły go opuszczają, obraz ma zamglony, odgłosy docierają jakby z oddali.
- Bracie to za Polskę!
Ostatnie krótkie oddechy i zamyka oczy, nie chce umierać, ale tak się dzieje. Karabin wylatuje z ręki, głowa osuwa się na beton…
Koszmar toczy się dalej. Wpada Niemiec strzela na oślep, nie trafia nikogo, sam ginie z ręki doświadczonego strzelca.
- Polska nigdy nie zginie- krzyknął i wybiega na zewnątrz.
Oddaje serię strzałów, od jego kul pada kilku kojonych Niemców. Granat potoczył się obok jego nóg, biegnie, ale nie zdąża odskoczyć. Ginie z lekkim uśmiechem na twarzy, „Za Polskę” szepce.
Polacy bronią się jak mogą. Jest więcej ofiar. Pod ścianą siedzi mężczyzna, krwawi, jest ranny w klatkę piersiową. W jednej dłoni trzyma karabin, w drugiej zdjęcie żony i malutkiej córeczki. Wychyla się przez otwór, strzela, zabija i sam obrywa w plecy. Z zawzięciem w oczach mówi.
- Giń psie!- kolejna kula trafia go w ramie. Oddaje celny strzał, Niemiec dostaje kulkę w szyję. Usta Polaka układają się w dwa słowa- Kocham was…-oddaje ostatnie tchnienie.
W powietrzu unosi się kurz i woń śmierci. Wszędzie leje się krew. Wrzask. Polskie okrzyki słychać pomimo strzałów i krzyków Niemców. Musimy zwyciężyć! Myśl przewodnia każdego polaka. W odległym koncie koszar młody chłopak tłucze Niemca.
- To za moją matkę i ojca.- podnosi karabin- Patrz na mnie! A to za moją narzeczoną- i strzela. Biegnie przed siebie, zabija kolejne osoby.
Wielu poległo, wielu patrzyło na śmierć swoich towarzyszy, wielu płakało, niewielu przeżyło…
Dużo nie brakowało, abym się popłakała. Naprawdę. Gdy stałam tam w środku, czułam ból i strach, który kiedyś odczuwali żołnierze. Pewnie wielu z was będzie się zastanawiało jak to możliwe, że ja to czulam. Racje, nie przeżyłam tego co oni, ale takie rzeczy się czuje… Zwłaszcza w takim miejscu. Boże, o czym ty myślisz? Już to słyszałam, więc nie zrażę się , albo coś podobnego, gdy ktoś z czytających powie, bądź napisze to samo.
- Nie dać się zabić!- krzyczy jeden
Kolejny granat z drugiej strony, inny wpada na płaski dach. Wybuch! Lecą schody, przygniatają młodego chłopaka. Jeszcze żyje, pluje krwią, umiera powoli. Zaczyna płakać, z bólu, już nie może wytrzymać, błaga Boga o przebaczenie. Podbiega ktoś do niego. Siły go opuszczają, obraz ma zamglony, odgłosy docierają jakby z oddali.
- Bracie to za Polskę!
Ostatnie krótkie oddechy i zamyka oczy, nie chce umierać, ale tak się dzieje. Karabin wylatuje z ręki, głowa osuwa się na beton…
Koszmar toczy się dalej. Wpada Niemiec strzela na oślep, nie trafia nikogo, sam ginie z ręki doświadczonego strzelca.
- Polska nigdy nie zginie- krzyknął i wybiega na zewnątrz.
Oddaje serię strzałów, od jego kul pada kilku kojonych Niemców. Granat potoczył się obok jego nóg, biegnie, ale nie zdąża odskoczyć. Ginie z lekkim uśmiechem na twarzy, „Za Polskę” szepce.
Polacy bronią się jak mogą. Jest więcej ofiar. Pod ścianą siedzi mężczyzna, krwawi, jest ranny w klatkę piersiową. W jednej dłoni trzyma karabin, w drugiej zdjęcie żony i malutkiej córeczki. Wychyla się przez otwór, strzela, zabija i sam obrywa w plecy. Z zawzięciem w oczach mówi.
- Giń psie!- kolejna kula trafia go w ramie. Oddaje celny strzał, Niemiec dostaje kulkę w szyję. Usta Polaka układają się w dwa słowa- Kocham was…-oddaje ostatnie tchnienie.
W powietrzu unosi się kurz i woń śmierci. Wszędzie leje się krew. Wrzask. Polskie okrzyki słychać pomimo strzałów i krzyków Niemców. Musimy zwyciężyć! Myśl przewodnia każdego polaka. W odległym koncie koszar młody chłopak tłucze Niemca.
- To za moją matkę i ojca.- podnosi karabin- Patrz na mnie! A to za moją narzeczoną- i strzela. Biegnie przed siebie, zabija kolejne osoby.
Wielu poległo, wielu patrzyło na śmierć swoich towarzyszy, wielu płakało, niewielu przeżyło…
Dużo nie brakowało, abym się popłakała. Naprawdę. Gdy stałam tam w środku, czułam ból i strach, który kiedyś odczuwali żołnierze. Pewnie wielu z was będzie się zastanawiało jak to możliwe, że ja to czulam. Racje, nie przeżyłam tego co oni, ale takie rzeczy się czuje… Zwłaszcza w takim miejscu. Boże, o czym ty myślisz? Już to słyszałam, więc nie zrażę się , albo coś podobnego, gdy ktoś z czytających powie, bądź napisze to samo.