Dzień stresu, potu i zwycięstwa
Sala Zespołu Szkół w Dobrzyniu nad Wisłą zwana potocznie „rolnik". Za chwilę wybije ósma rano. Właśnie wbiega zdyszana jako ostatnia Natalia.
-Jesteście wszyscy? - pyta opiekun kółka teatralnego.
-Tak- wszyscy chórem odpowiadamy.
-Jesteście wszyscy? - pyta opiekun kółka teatralnego.
-Tak- wszyscy chórem odpowiadamy.
-Zaczynamy ostatnie przygotowania- dyryguje pani Wysocka.
Mimo, iż to dopiero próba to nieubłagany stres nadchodzi. Mych ról w dwóch aktach niezliczona masa. Już czas, już dzwony biją, już pierwszych potok słów.
I wyjść już ciężko choć to tylko próba, nieuchronnie godzina premiery się zbliża.
Czuje się dziwne napięcie, chociaż wszyscy tylko udają, że się nie denerwują.
Nieszczęsne dwie sceny, w których zagrać mam. Bowiem wiem, że pójść dobrze nie może. Mimo tego wszystkiego wychodzę, bo to tylko próba.
Odgrywam swa pierwszą rolę, a za parę minut kolej na drugą. Bez pomyłek obyć się nie dało, lecz niezrażony tym z nadzieją w sercu wierzę, że następnym razem pójdzie lepiej.
Wynosimy się z sali. Przenosimy się wraz ze strojami do szatni, w której mamy wyczekiwać aż nadejdzie pora, kiedy na dany znak wystąpimy przed widownią.
A to nie byle jaka widownia. Zaproszeni goście z nie tylko z gminy, ale i powiatu oraz województwa.
Czekamy jedną godzinę, potem druga aż mijają trzy .
Nagle wchodzi do naszej szatni nieznajoma nam pani. Okazuje się że to redaktor z „Gazety Kujawskiej". Zrobiła nam kilka zdjęć , popytała o szczegóły dotyczące przedstawienia na uroczystej sesji i poszła. Na koniec rzuciła zdanie:
-Oglądajcie zdjęcie w gazecie za kilka dni.
Czas się dłuży. W końcu pani daje komendę:
Ubierajcie się w stroje.
Okazuje się, że największy problem z założeniem strojów mają Bartek G. oraz Bartek K. Ciężkie zbroje rycerzy składają się z wielu warstw, które trzeba zakładać z wielką ostrożnością.
Po kolejnych minutach ,wchodzimy na salę. Przesuwamy się bokiem pośród gości. Jesteśmy już za kulisami.
Będę występował w pierwszej i ostatniej odsłonie. Muszę zdążyć się przebrać i ucharakteryzować . Trzęsę się jak „galareta". To dobry znak.
-Dam radę- powtarzam w myślach..
Po pięćdziesięciu minutach wszyscy rozpromienieni stoimy na scenie .
Śpiewamy finałową piosenkę. Jeszcze tylko wyćwiczony ukłon i po wszystkim.
-Jak zareaguje widownia? - myślę.
-Brawo!, brawo!- słyszę . Nie wiele widać, bo oślepiają nas blaski reflektorów .Widzę z boku zza klulis,że opiekunki są zadowolone. Pani Wysocka unosi w geście radości prawą rękę i się uśmiecha .
Mamy stres za sobą .Podobało się . Odnieśliśmy sukces.
Mimo, iż to dopiero próba to nieubłagany stres nadchodzi. Mych ról w dwóch aktach niezliczona masa. Już czas, już dzwony biją, już pierwszych potok słów.
I wyjść już ciężko choć to tylko próba, nieuchronnie godzina premiery się zbliża.
Czuje się dziwne napięcie, chociaż wszyscy tylko udają, że się nie denerwują.
Nieszczęsne dwie sceny, w których zagrać mam. Bowiem wiem, że pójść dobrze nie może. Mimo tego wszystkiego wychodzę, bo to tylko próba.
Odgrywam swa pierwszą rolę, a za parę minut kolej na drugą. Bez pomyłek obyć się nie dało, lecz niezrażony tym z nadzieją w sercu wierzę, że następnym razem pójdzie lepiej.
Wynosimy się z sali. Przenosimy się wraz ze strojami do szatni, w której mamy wyczekiwać aż nadejdzie pora, kiedy na dany znak wystąpimy przed widownią.
A to nie byle jaka widownia. Zaproszeni goście z nie tylko z gminy, ale i powiatu oraz województwa.
Czekamy jedną godzinę, potem druga aż mijają trzy .
Nagle wchodzi do naszej szatni nieznajoma nam pani. Okazuje się że to redaktor z „Gazety Kujawskiej". Zrobiła nam kilka zdjęć , popytała o szczegóły dotyczące przedstawienia na uroczystej sesji i poszła. Na koniec rzuciła zdanie:
-Oglądajcie zdjęcie w gazecie za kilka dni.
Czas się dłuży. W końcu pani daje komendę:
Ubierajcie się w stroje.
Okazuje się, że największy problem z założeniem strojów mają Bartek G. oraz Bartek K. Ciężkie zbroje rycerzy składają się z wielu warstw, które trzeba zakładać z wielką ostrożnością.
Po kolejnych minutach ,wchodzimy na salę. Przesuwamy się bokiem pośród gości. Jesteśmy już za kulisami.
Będę występował w pierwszej i ostatniej odsłonie. Muszę zdążyć się przebrać i ucharakteryzować . Trzęsę się jak „galareta". To dobry znak.
-Dam radę- powtarzam w myślach..
Po pięćdziesięciu minutach wszyscy rozpromienieni stoimy na scenie .
Śpiewamy finałową piosenkę. Jeszcze tylko wyćwiczony ukłon i po wszystkim.
-Jak zareaguje widownia? - myślę.
-Brawo!, brawo!- słyszę . Nie wiele widać, bo oślepiają nas blaski reflektorów .Widzę z boku zza klulis,że opiekunki są zadowolone. Pani Wysocka unosi w geście radości prawą rękę i się uśmiecha .
Mamy stres za sobą .Podobało się . Odnieśliśmy sukces.