Kobieta wysokich lotów
Za kobietę wysokich lotów uważam moją babcię. Nazywa się Stanisława Suwalska i ma sześćdziesiąt osiem lat. Podziwiam ją za wszystko, co zrobiła dla utrzymania swojej rodziny.
Pomimo tego, że owdowiała w młodym wieku (miała trzydzieści trzy lata), poradziła sobie z wychowywaniem dwóch małych córek, utrzymywaniem siebie, swoich teściów i prowadzeniem dość dużego gospodarstwa rolnego. Pracowała za dwoje. Starała się jednak, żeby jej córki: Grażyna (moja mama) i Alicja wychowywały się w godnych warunkach i ciepłej atmosferze.
Był jednak czas, gdy babcia musiała zmienić swoje życie o 180 stopni. Wyszła za mąż po raz drugi i urodziła kolejną córkę. Starsze dziewczynki miały wtedy jedenaście i dziesięć lat. Pomagały swojej mamie w domu i gospodarstwie. Pomimo bardzo młodego wieku potrafiły wyręczać ją prawie we wszystkim.
Nieraz miewała kłopoty finansowe. Radziła sobie pomimo przeciwności losu. Dziewczynki zawsze miały czyste i ciepłe rzeczy, nigdy nie były głodne i mogły porozmawiać z nią o wszystkim. Starała się być ojcem i matką. Muszę przyznać, że spisała się na medal.
Nie potrafię sobie wyobrazić, co czuła. Nie mam również pojęcia, jak dała radę pokonać przeciwności losu i ból po stracie męża. Zawsze uczyła dziewczynki kultury i pokazywała im, jak radzić sobie z trudnościami. Nauczyła je samodzielności. Uświadamiała im cały czas, że to nie pieniądze są najważniejsze. Starała się przekazać, że rodzina to podstawa.
Nie jest ona idolką nastolatek i nie gości na pierwszych stronach gazet, ale z pewnością mogę stwierdzić, że jest wzorem do naśladowania. Mogę jej tylko współczuć traumy, jaką przeżyła i starać się, aby jej życie było bardziej kolorowe. Dzisiaj babcia może być dumna z córek, które wyrosły na dojrzałe i bardzo dobrze wychowane kobiety. Dla mnie jest niekwestionowanym autorytetem.
(Praca wysłana na Powiatowy Konkurs Literacki organizowany przez Zespół Szkół Technicznych w Lipnie)
Pomimo tego, że owdowiała w młodym wieku (miała trzydzieści trzy lata), poradziła sobie z wychowywaniem dwóch małych córek, utrzymywaniem siebie, swoich teściów i prowadzeniem dość dużego gospodarstwa rolnego. Pracowała za dwoje. Starała się jednak, żeby jej córki: Grażyna (moja mama) i Alicja wychowywały się w godnych warunkach i ciepłej atmosferze.
Był jednak czas, gdy babcia musiała zmienić swoje życie o 180 stopni. Wyszła za mąż po raz drugi i urodziła kolejną córkę. Starsze dziewczynki miały wtedy jedenaście i dziesięć lat. Pomagały swojej mamie w domu i gospodarstwie. Pomimo bardzo młodego wieku potrafiły wyręczać ją prawie we wszystkim.
Nieraz miewała kłopoty finansowe. Radziła sobie pomimo przeciwności losu. Dziewczynki zawsze miały czyste i ciepłe rzeczy, nigdy nie były głodne i mogły porozmawiać z nią o wszystkim. Starała się być ojcem i matką. Muszę przyznać, że spisała się na medal.
Nie potrafię sobie wyobrazić, co czuła. Nie mam również pojęcia, jak dała radę pokonać przeciwności losu i ból po stracie męża. Zawsze uczyła dziewczynki kultury i pokazywała im, jak radzić sobie z trudnościami. Nauczyła je samodzielności. Uświadamiała im cały czas, że to nie pieniądze są najważniejsze. Starała się przekazać, że rodzina to podstawa.
Nie jest ona idolką nastolatek i nie gości na pierwszych stronach gazet, ale z pewnością mogę stwierdzić, że jest wzorem do naśladowania. Mogę jej tylko współczuć traumy, jaką przeżyła i starać się, aby jej życie było bardziej kolorowe. Dzisiaj babcia może być dumna z córek, które wyrosły na dojrzałe i bardzo dobrze wychowane kobiety. Dla mnie jest niekwestionowanym autorytetem.
(Praca wysłana na Powiatowy Konkurs Literacki organizowany przez Zespół Szkół Technicznych w Lipnie)