Moja przygoda z pielgrzymką.


Weronika Bartoszewska 2013-09-27


Mam na imię Weronika i chodzę do klasy II a. W tym roku po raz pierszy ruszyłam w szlak pielgrzymowania na Jasną Górę i chciałabym o tym trochę opowiedzieć.

Wreszcie nadszedł ten długo oczekiwany dzień, do którego przygotowywałam się od kilkunastu tygodni. Jest 6 sierpnia, w kościele katolickim obchodzony, jako święto Przemienienia Pańskiego. W mojej diecezji jest to również dzień, kiedy to wyrusza Piesza Pielgrzymka z Płocka na Jasną Górę.

***

Oczywiście wszystko rozpoczyna się mszą św. w naszej płockiej katedrze. Przed świątynią widać pierwsze powitania, pierwsze uśmiechy, uściski rąk oraz ochrypłe dźwięki tub. Wśród wszystkich pielgrzymów zaczyna nawiązywać się jakaś szczególna wieź, powstaje jedyny w swoim rodzaju rodzinny klimat. Spotykają się ludzie, który nie widzieli się od ostatniej pielgrzymki. Chociaż, tak naprawdę nie znają swoich nazwisk to są sobie bliscy, jako brat i siostra. Wszyscy są jeszcze tacy ładni, tacy czyści, świeże buty, świeże ubrania…

***

Więc wyruszamy. Przed nami do pokonania 264 km i 9 dni drogi. Moja grupa zielona wychodzi, jako pierwsza. Na ulicy, w oknach, w samochodach ludzie machają, pozdrawiają nas oraz uśmiechają się do nas. Proszą nas o domówienie w ich intencji, chociaż jedną „zdrowaśkę”. Wszyscy pielgrzymi żegnają się ze swoimi bliskim.

***

Grupa muzyczna od razu wzięła się do pracy. Brat Stasiu, nasz główny muzyk, pełen energii i zapału w bierze do ręki gitarę i zaczyna śpiewać pielgrzymkowe piosenki.  Na początku naszej długiej drogi przemówił do nas nasz ks. Biskup Piotr. Na początek zaproponował nam zapoznanie się z innymi braćmi i siostrami, którzy idą obok nas.

***

Jest upalny dzień, na twarzach wszystkich uśmiech i radość. Gdy docieramy do Gostynina wita nas orkiestra. Wokół kościoła stoi mnóstwo życzliwych gospodyń, które pracowały już od samego rana, aby przygotować obiad. Słychać dźwięki metalowych kubków i łyżek. Na stołach mnóstwo przeróżnych ciast, pączków i dużo, dużo rożnych smakowitości. Dla mnie, jako nowicjusza na pielgrzymce było dość dużym zaskoczeniem jak duża jest życzliwość ludzi dla pątników. Oczy by jadły, ale już brzuch nie może pomieścić tego wszystkiego. Człowiek jest „pełny”, ale i tak wmuszają w niego te przeróżne smakołyki.

***

Sokołów!!! Pierwszy dzień już za nami. I zaczął się wyścig z czasem. Wszyscy  w zamieszaniu i harmidrze szukają swoich grupowych samochodów z bagażami. Na stercie wszystkich toreb szukam swoich bagaży: „Jest mam, widzę je”. Najważniejszą teraz rzeczą jest jak najszybsze rozłożenie namiotu, bo niewiele już czasu do Apelu, a trzeba się jeszcze umyć i zjeść kolacje. O 2100 rozpoczyna się Apel Jasnogórski, na którym odśpiewujemy „ Maryjo królowo Polski…” Kierownik naszej pielgrzymki podaje informacje, że z Płocka na Jasną Górę wyruszyło ok. 1400 pątników. Na koniec jest chyba najpiękniejsza sytuacja  z całego dnia, kiedy wszyscy trzymają się za ręce i słychać dźwięki piosenki „ Cichy zapada zmrok, idzie już ciemna noc…”

***

Rano budzi mnie dosyć ciepły poranek. Jest godzina 4 30, pora pobudki. Słychać już głos klaksonów i tłuczenia w patelnie. Siostra z kuchni charakterystycznym głosem woła:      „ Bracia, siostry wstajemy ” Trzeba szybko złożyć namiot, umyć się i oddać bagaże do samochodu pana Stasia.

Wyruszamy już na szlak. Widzimy wyruszające pierwsze grupy. Przez tuby zwoływana jest grupa zielona, czyli my. Dzisiaj idziemy, jako 8 grupa, a dojść musimy do Gledzianówka.

***

            Każdy poranek pielgrzymkowy rozpoczyna się od modlitwy i tzw. „godzinek”. Jedną  z najpiękniejszych piosenek pielgrzymkowych, jakie zapamiętałam jest: „ … każdy wschód słońca ciebie zapowiada, nie pozwól nam przespać poranka…” Od czasu do czasu wśród dźwięków piosenek słychać głosy porządkowych: „ Grupa łączymy, łączymy!” albo „ lewa wolna!”

***

            Dzisiaj przechodzimy przez Kutno. Pokonanie całego miasta przebiega w niezłym sprincie. Najgorzej chyba tutaj ma grupa muzyczna, która po mimo szybkiego tempa, musi wspierać grupę swoim śpiewem. Jest takie nasze płockie przysłowie pielgrzymkowe: „ Tylko do Kutna pielgrzymka jest pokutna”. Według stałych pielgrzymów po tym odcinku dopiero stajesz się pełnoprawnym uczestnikiem pielgrzymki.

***

            Teraz idziemy do Woźniakowa. Na tym odcinku, jako pierwsza idzie grupa pomarańczowa, która prowadzona jest przez Salezjanów, gdyż właśnie w tej miejscowości znajduje się klasztor tego zgromadzenia.

Gdy szłam, aby umyć kubki od pomidorowej, najczęściej serwowanej zupy na pielgrzymce, zauważyłam tańczące pomarańcze. Grupa pomarańczowa jest chyba najweselsza ze wszystkich. Młodzi ludzie, pełni energii i zapału śpiewają, krzyczą, machają chorągwiami.  Ta grupa ma zawsze najwięcej gości z innych grup. Według pomarańczy dzięki tej niezwykłej atmosferze wcale nie czuje się bólu  i zmęczenia.

***

            To już trzeci dzień naszej wędrówki. Jak zawsze wszyscy rozpoczynają go kubkiem kawy serwowanej przez kuchnię. Czytam plan naszej trasy, na której jest Góra św. Małgorzaty.

Docieram do tej miejscowości, w czasie przerwy widzę siostrę, która siedzi na trawie  i przemywa wodą utlenioną kolana. Pytam się jej, co się stało, a on opowiada mi:  „ wchodziłam na górę”.

Według tutejszej tradycji panny, które chcą mieć dobrego męża, powinny wejść na tą górę na kolanach. Podobno czasami zdarzały się przypadki, że trzeba było odwieść dziewczyny do domu.

***

            Następny przystanek jest w miejscowości Tum, która słynie na całą Polskę z romańskiej kolegiaty. Widzę białą tablicę z napisem Tum i myślę: „ ale fajnie zaraz odpoczynek, szybko minęło te kilkanaście kilometrów” Niestety to tylko wrażenie, jakiemu ulegają pielgrzymkowi nowicjusze w tym i ja. Numery domów ciągną się od prawie 100  w dół. Do odpoczynku pozostały 3 km

***

            Dzisiaj przyjechali do nas w odwiedziny tata z ciocią. Od razu, gdy ich ujrzałam na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Namiot rozłożony, kolacja zrobiona, ciepła woda – widok niezastąpiony podczas pielgrzymki. Po wykąpaniu się w 30 cm „ jacuzzi ”od razu człowiek czuje się tak świeżo i lekko. Na kolacji dzisiaj jest niezwykła uczta. Babcia zrobiła ciasto, ciocia usmażyła schabowego, druga ciocia przysłała kiszone ogórki. Pomimo tylu spalonych już kalorii, jak tu nie przytyć?

***

„ Bolą mnie nogi”, „ Mam bąble”, „ Nie dam już rady” to częste głosy wśród pielgrzymów. Jednak pomimo tych trudności nikt się nie poddaje i idzie dalej mówiąc sobie: „Dam radę”.

***

            Ten dzień nie był wcale taki ciężki, gdyż do przebycia mieliśmy tylko 26 km . W dodatku dystanse tego dnia nie są bardzo długie i do tego przychodzimy już o godzinie 18 00.

Przed nami długa noc, bo pobudka dopiero o 5 00

***

            Obiad dzisiaj serwuje jednostka wojskowa z Łaska. Skoro wojsko to i wojskowa grochówka. Moim zdanie to najlepsza zupa podczas całej pielgrzymki. Również Okręgowa Spółdzielnia Mleczarska rozdaje wszystkim maślankę do picia.

***

            To jeden ze szczególnych momentów w całej pielgrzymce, kiedy na horyzoncie pojawia się ten drogowskaz: „ CZĘSTOCHOWA 94”. Jest to miejsce postoju każdej grupy, gdzie robione są fotografie pamiątkowe. Na twarzach wszystkich widać zadowolenie,  że zostało już niecałe 100 km.

***

                  Jak każdego pielgrzymkowego dnia, tak i dzisiaj  jest konferencja. Prowadzone są one  zawsze przez księży, którzy przychodzą do nas z innych  grup i przez  zaproszone osoby świeckie. Tematy prelekcji na każdy dzień są inne. Konferencje dotyczą tematów ważnych, aktualnych, czasami trudnych i kontrowersyjnych. Każda z nich kończy się możliwością zadawania pytań.  Jest to jeden z momentów kiedy każdy może zastanowić na nad własnym życiem. Ma się wtedy możliwość, aby  odpowiedzieć sobie na  pytanie „ Kim jestem,  dokąd zmierzam, jakim jestem człowiekiem….? 

***

            Apel w Kaszewicach poświęcony jest naszej Ojczyźnie. Zawsze rozpalane jest tutaj strzeliste ognisko, którego blask rozjaśnia twarze wszystkich pątników. W organizacje tego apelu zaangażowani są harcerze, którzy podążają pielgrzymkowym szlakiem. Śpiewane są patriotyczne piosenki i trwają modlitwy w intencji naszego kraju.

***

Dzień 7, wszyscy idą szybkim krokiem, ponieważ mają są już wprawieni w pielgrzymkową drogę, ale ja dopiero wtedy poczułam, że opadają mi wszystkie siły. Akurat wtedy gdy ja ledwo idę przyszedł do ksiądz z Wojska Gedeona. Dokładnie nie pamiętam co mówił, ponieważ byłam wykończona, ale gdy mówił o miłosiernym Chrystusie kazał nam potem w myślach powiedzieć „Jezu, Ufam Tobie”. Wtedy nie czułam jakieś mocy w tym co mówię, ale gdy po przespaniu się na postoju nie chciało mi się po prostu wstać i iść, a w dodatku wszyscy mówili, że to jest najcięższy kawałek w całym dniu. Jednak moja mama powiedziała, żebym sobie przypomniała co mówił ksiądz na poprzednim dystansie, więc w myślach powtarzałam sobie ciągle tą myśl. Po chwili poczułam się lepiej i pomyślałam, że jednak ktoś patrzy na mnie z góry i czuwa przy mnie.

***

            Ból daje się już we znaki wszystkim. Klinika pątnika i służba maltańska działają pełną parą by pomoc wszystkim. Nikt się nie poddaje, gdyż do końca zostały już tylko dwa dni…

***

            Dzisiejszego wieczoru przeżywamy Apel podsumowujący. Wręczane są podziękowania dla księży przewodników. Ogłaszane są również różne statystyki pielgrzymkowe. Najstarszy pielgrzym ma ponad 80 lat, a najmłodszy zaledwie 2 lata. Jest to już ostatni apel, kiedy śpiewamy razem całą pielgrzymką.

***

            To już ostatni dzień całodziennej drogi. Z nad horyzontu wyłania się wieża klasztoru na Jasnej Górze. W tym momencie panuje ogólne poruszenie wśród wszystkich, że to już tak blisko. Śpiew jest radośniejszy i przepełniony jest optymizmem. Wszyscy klękają i modlą się. Łzy radości cisnę się do oczu. 

***

            Do wszystkich zaczyna docierać, że to już koniec. Ostatni obiad, ostatnia przerwa, ostatnie rozkładanie namiotów. Ostatni apel w grupach, gdzie są podziękowania i wręczenie drobnych prezentów dla księdza przewodnika, dla naszych ciężko pracujących porządkowych, dla umilającej nam swoim śpiewem grupy muzycznej. Tego wieczoru jest bardzo głośno. Wszyscy wymieniają się adresami i numerami telefonów. Umawiają się gdzie i kiedy zorganizować spotkanie popielgrzymkowe.

***

            Jest jeszcze zupełnie ciemno, ale na polu namiotowym trwa ogromne poruszenie. Dzisiaj nikt nie może się spóźnić. Podjeżdżają autobusy z naszych miejscowości, aby zabrać bagaże. Witamy się z innymi, którzy przyjechali, aby przywitać nas na mecie naszej drogi.

Wszyscy wyglądają bardzo odświętnie, a na twarzy nie widać, ani bólu. Dzisiaj jest radość  i spełnienie.

***

            To ostatnie już 10 km. Wszystkie grupy prezentują się okazale. W rekach trzymają swoje transparenty, kwiaty albo baloniki w kolorze grupy.

***

            Stoimy pod wałami jasnogórskimi. Panuje ogólna radość wśród wszystkich. Każdy śpiewa „do zdarcia sobie gardła”. „Tak, udało mi się” przeszłam ponad 200 km, dla tej niezapomnianej i wzruszającej chwili. Jest ona najpiękniejsza w całej pielgrzymce. Nie da się tego wyrazić słowami, to trzeba przeżyć.

Pada hasło: „Do szczytu zbliża się grupa zielona”. Wszyscy klękamy przed tronem Najświętszej Maryi Panny. Kierownik naszej całej pielgrzymki czyta, jakie parafie i ile osób szło w naszej grupie.

***

            W ciszy i podniosłym nastroju wchodzimy do kaplicy Czarnej Madonny. Tutaj zatrzymujemy się na chwilę by podziękować za dar pielgrzymowania i prosić Maryję  o łaski na następne dni naszego życia.

***

            Po mszy św. jest to po czas pożegnań. Wszystkim jest żal, że to już koniec. Dziewczyny z tego powodu nawet się popłakały. Są uściski, padają ciepłe słowa na do widzenia, a raczej do zobaczenia za rok.