Dalsze losy Skawińskiego
Ostatnio miałem lekturę obowiązkową pt.:"Latarnik" Henryka Sienkiewicza. Bardzo mi się ona spodobała. Książka ta miała kompozycję otwartą tzn., że można napisać dalsze dzieje bohatera. Takie zadanie właśnie dostałem. Miałem napisać dalsze dzieje głównego bohatera, czyli Skawińskiego. W mojej pokręconej wyobraźni przedstawia się to tak.
Gdy Skawiński stracił posadę latarnika, wszystko wskazywało na to, że znów będzie się tułał, szukając swojego miejsca. Gdy pojawił się w porcie Aspinwall, spojrzał na mały punkcik na horyzoncie, którym była mała skalista wysepka, a na niej latarnia. Były latarnik westchnął głęboko, gdyż było to miejsce, z którym był bardzo mocno emocjonalnie związany. Ściskając mocno w swej dłoni książkę "Pan Tadeusz", która stała się dla niego wielkim skarbem, wsiadł na pokład luksusowego statku "Better Life" płynącego do Nowego Jorku. Podróż minęła dobrze, a pogoda dopisała.
Gdy wysiadł w mieście, "które nigdy nie śpi", poczuł, że teraz wszystko będzie dobrze. I faktycznie tak było. Gdy otworzył uprzejmie drzwi nieznajomej do kawiarni, został zauważony przez mężczyznę, który podszedł do niego mówiąc:
- Dzień dobry.
- Dzień dobry.- odpowiedział uprzejmie staruszek- Czy my się znamy?
- Nie, ale szukam osoby takiej jak pan.
- Jak to?
- Nazywam się Nick Howard. Jestem właścicielem ekskluzywnego hotelu w Las Vegas. Chciałbym pana zatrudnić jako człowieka otwierającego drzwi w moim hotelu. Bardzo dobrze płacę. Czy się pan zgadza?
- No cóż, ostatnio jestem bez pracy, więc się zgadzam.
- No fenomenalnie- ucieszył się pan Howard.- Jak się pan nazywa?
- Skawiński- odpowiedział siedemdziesięciolatek.
- A skąd pan pochodzi?
- Jestem emigrantem z Polski.
- Wspaniale. Jutro mamy pociąg do Las Vegas.
Nazajutrz Skawiński wystrojony w garnitur wsiadł do pociągu ze swoim nowym pracodawcą. W czasie podróży Nick przypomniał Skawińskiemu jak się gra w pokera, gdyż Las Vegas to miasto hazardu.
Następnego dnia byli na miejscu. Skawiński od razu zaczął pracę. Wystrojny w długą zieloną marynarkę sięgającą do kolan, spodnie w tym samym kolorze i czapkę, mówił "Dzień dobry" oraz "Do widzienia" otwierając drzwi nieznajomym ludziom. Jego strój pasował do nastroju hotelu. W wolnych chwilach studiował swoją ulubioną lekturę oraz grał wo pokera w najbliższym kasynie. Jednak nie zapomniał o swoim największym marzeniu, czyli powrocie do Polski. W pokera grał naprawdę świetnie, wygrywając coraz to większe sumy. Pewnego wieczora, mając na swoim koncie już 50 000 $, gdy miał świetne karty ( damę kier i króla trefl, a na stole były damy pik i karo oraz król kier, czyli w sumie full) podbijał cały czas stawkę, aż zagrał vabank! Przeciwnicy, myśląc, że blefuje, wyłożyli taką samą ilość pieniędzy. Gdy kolejka się zakończyła, Skawiński oszalał z radości wygrywając aż 300 000 $. Postanowił sobie, że za te pieniądze wróci do Polski.
Za dwa tygodnie wsiadł na statek płynący z Nowego Jorku do Gdyni. Po czterech tygodniach męczącej podróży zauważył napis " Port Gdynia" i prawie zemdlał ze szczęścia. Tak oto po czterdziestu latach na obczyźnie ujrzał polską ziemię, ucałował ją i osiedlił się w małej wsi na Mazurach. Żyjąc w dostatku żył tam jeszcze przez piętnaście lat, aż do końca swoich dni.