Dalsze losy Skawińskiego


Julia Gitner 2015-10-26

Pewnego dnia, gdy Skawiński płynął statkiem, zaczął rozmyślać, co z nim będzie dalej. Postanowił wysiąść przy najbliższymm porcie i tam się zadomowić. Gdy wysiadł, spojrzał na tablicę ogłoszeń i od zaraz znalazł małą kawalerkę w przyzwoitej cenie.
      Nasz bohater zadzwonił do właściciela mieszkania i rozpoczęli rozmowę.
- Dzień dobry. Jestem zaintersowany pana ogłoszeniem - powiedział Skawiński.
- O, jak dobrze pana słyszeć. Cieszę się, że wreszcie ktoś zadzwonił, może porozmawiamy w pobliskiej restauracji przy ul. Kwiatowej? - zapytał zadowolony ogłoszeniodawca.
- Dobrze, to niedługo się widzimy - odpowiedział zainteresowany.
Minęło trzydzieści minut i obydwoje spotkali się w miejscu zaproponowanym przez właściciela mieszkania. Doszli do porozumienia i od razu pojechali obejrzeć nowy dom Skawińskiego. Kawalerka bardzo mu się spodobała i od zaraz spisali umowę, a nasz zaintersowany się wprowadził. Następnego dnia postanowił poszukać pracy. To już mu tak łatwo nie szło, jak poszukiwanie mieszkania. Znalazł ją dopiero po miesiącu. Przez ten czas żył z zaoszczędzonych pieniędzy.
Pewnego wieczoru szedł pięknym mostem i zaczepiła go starszuszka. Poprsiła o rozmowę, ponieważ nie miała nikogo bliskiego, a chciała się komuś wyżalić. Spędzili ze sobą cały wieczór, rozmawiając o życiu i przyszłości. Skawiński tylko mówił, że chce teraz żyć spokojnie. Bardzo dobrze się poznali.
     Główna postać ksiązki poznała bardzo dużo ludzi. Z kobietą spotykał się kilka razy w miesiącu, ale pewnego razu Skawiński zachorował. WIemy, że był już w podeszłym wieku i, niestety, nic nie może było zrobić. Nasz bohater umarł. Jego grób zawsze odwiedzała starsza kobieta.