W styczniu na Haiti miało miejsce najpotężniejsze trzęsienie ziemi od ponad 200 lat. Dowiadując się o tej katastrofie cały świat wyciągnął pomocną dłoń.
Mówi się, że jest jużo pół milionie ofiar. Niewyobrażalna tragedia. Jednak sytuacja na Haiti przed trzęsieniem też nie była kolorowa.
Haiti na pozór jest republiką, w której prezydenta wybiera się w głosowaniu powszechnym. Na pozór, bo kolejni prezydenci stosują stare autorytarne metody.
Można powiedzieć, że wszystko zaczęło się od 29 lutego 2004 roku, kiedy społeczeństwo doprowadziło do rezygnacji demokratycznie wybranego na prezydenta
Jeana-Bertranda Aristide.
Od tego momentu władza sprawowana jest przez rząd tymczasowy. Haiti tak samo jak Demokratyczna Republika Konga, Somalia czy Czad jest państwem pozbawionym rzeczywistej władzy centralnej, która miałaby wpływ na sytuację w kraju.
Haiti jest najbiedniejszym krajem na półkuli zachodniej i jednym z najbiedniejszych na świecie.
We wrześniu 2004 roku Organizacja Państw Amerykańskich (OEA) ogłosiła, że na Haiti gwałcone są prawa człowieka. Dzieci są ofiarami prac przymusowych i przemocy ze strony uzbrojonych grup, a także niepełnoletni są wysyłani do więzień dla dorosłych. Po rocznej obecności ONZ w tym kraju, postanawia odejść. Na Haiti istnieje konspiracja, której celem jest niedopuszczenie do jakichkolwiek przemian.
Inne problemy tego kraju to na przykład: chroniczny brak energii elektrycznej w wielu regionach, straszliwie prymitywne rolnictwo, co prowadzi do ucieczki ludzi do miast i powstawania slumsów (dzielnic miast pozbawionych dostępu do bieżącej wody, w których ludzie żyją w prowizorycznych budynkach), degradacja natury.
Sytuacja polityczna w tym kraju jest naprawdę ciężka i nie zanosi się na to, aby w najbliższym czasie miała się poprawić. Szkoda, że ONZ tak szybko się poddało.
Miejmy nadzieję, że Stany Zjednoczone mają teraz pretekst (przykro, że jest nim trzęsienie ziemi), aby zająć ten kraj i spróbowac mu pomóc.
