Moje spotkanie z Aleksandrem Fredro
Pewnego słonecznego poranka, kiedy młoda trawa pokryta była kołdrą z rosy a kwiaty rozchylały swoje płatki, usłyszałam jakieś szmery. Ubrałam się i po cichu zeszłam na dół. Ku mojemu zaskoczeniu, na środku kuchni stała starsza ciotka Rozalia, natomiast przy stole mlaszcząc głośno, jadła znienawidzona kuzynka Weronika. Radosnym głosem ciotka oznajmiła mi, że zabiera mnie do siebie, abyśmy mogły w końcu się nagadać z Weroniczką. W odpowiedzi zajęczałyśmy, lecz ciotka udała głuchą. Z tą akurat kuzynką nienawidziłyśmy się prawie od zawsze. Uczucie to zapoczątkowała słynna walka. Opowiem wam w skrócie jak to było.
Kiedy miałyśmy pięć lat, na jednym ze zjazdów rodzinnych, ktoś miał imieniny. Jako jedne z młodszych dzieci, ,miałyśmy obowiązek coś zaprezentować. Weronika z zacięciami wyrecytowała wierszyk, dostając pochwały. Mój wierszyk wywarł ogromne wrażenie na zgromadzonych, co zdenerwowało Weronikę. Szłam właśnie od pokoju, gdy coś szarpnęło mnie za włosy i powaliło na ziemię. Tak rozpętała się ogromna bitwa, której wynikiem były postrzępione sukienki, masa siniaków i zadrapań oraz wybity ząb. Ale dość już o moich rodzinnych zatargach. Spakowałam się, wsiadłyśmy do samochodu i już nas nie było. Po jakimś czasie zatrzymałyśmy się przed dworkiem ciotki Rozlali i wysiadłyśmy.
Dworek ciotki był trochę zaniedbany. Wchodząc do środka, czuć było jakieś dziwne zapachy. Ciotka dała nam zupę z brokułów, po czym zamknęła w pokoju i powiedziała, że wyjdziemy tylko w zgodzie. Krzycząc i rzucając się do drzwi, próbowałam się ratować. Niestety, bez skutku. W oknie też były kraty. Zmęczona usiadłam na skrzypiącym fotelu i tępo gapiłam się w ścianę. W tym czasie moja towarzyszka robiła to co ja wcześnie, rzucając się na drzwi. W rękę wpadła mi jakaś książka. Rozejrzałam się lecz innych książek nie było. Autorem czytanego przeze mnie dzieła był Aleksander Fredro, tytuł jak się okazało komedii, brzmiał „Zemsta”. Powiedziałam dziewczynie, żeby przestała się rzucać, bo to nic nie da. A jak wiemy historia lubi się powtarzać. Weronika wyrwała mi z rąk lekturę, i z całej siły rzuciła o starą szafę. Potem też rzuciła, ale się na mnie. Bijąc się i krzycząc, usłyszałyśmy wybuch obok nas.
Natychmiast przerwałyśmy wojnę i z przerażeniem wpatrywałyśmy się w otwierającą szafę. Wyszedł z niej człowiek średniego wzrostu, łysiejący z resztką rudych włosów. Wpatrywaliśmy się w siebie przez jakiś czas, po czym wystraszona kuzynka zaczęła napierać na drzwi. Wtedy ta dziwna postać przemówiła, kazała nam się uspokoić i nie bać, ponieważ nie było czego. Przedstawił się jako Aleksander Fredro. Poprosiłam go, żeby opowiedział coś o sobie i swoich książkach. Nie będę was zanudzać, więc opowiedział nam to samo co piszą o nim w książkach. Najwięcej opowiadał nam o książce, którą tak brutalnie potraktowała Weronika.. Podobno, tam gdzie mieszka jakiś wiek temu, toczyła się wojna między dwoma właścicielami Piotrem Firlejem i Janek Skotnickim. Jeden chciał drugiego wykończyć. To tak jak Cześnik i Rejent, wtrąciłam.
„Dokładnie tak” , odpowiedział Fredro po czym dalej opowiadał. Spór ten zakończył się ślubem Zofii Skotnickiej z Piotrem Firlejem. Oczywiście po drodze było wiele przeszkód. O! Na przykład wtedy (tu przeniósł się już na książkę)gdy Rejent próbował ożenić swego syna z narzeczoną Cześnika, Podstoliną czy jakoś tak. Opowiadając wspomniał coś o postaci, która mnie zaintrygowała. Był kłamcą, ogromnie lubił się przechwalać, do tego pazerny na pieniądze. Jego jedyną pozytywną cechą był romantyzm.
Nagle cała nasza trójka usłyszała: „Olek!!! Na obiad, ile będę na Ciebie czekać?!” Fredro pożegnał się z nami, polecając swoje książki. Powiedział też, żebyśmy się pogodziły. Potem wszedł do szafy , zatrzaskując za sobą drzwi. Znów był wybuch. Kilka minut później, przepraszałyśmy się nawzajem z Weroniką. Długo, długo rozmawiałyśmy. Obiecałyśmy nikomu nie wspominać o tej przygodzie. Słysząc brzęk klucza w zamku, podbiegłyśmy do Ciotki, przytulając się do niej.
P,S Zaznaczam, że historia jest zupełnie zmyślona i została stworzona na sprawdzianie.
|