Z życia mojej szkoły
Pierwszy od dwóch tygodni słoneczny kwietniowy dzień. W Gimnazjum im. A.A Kochańskiego w Dobrzyniu nad Wisłą panuje nieco większe zamieszanie niż zazwyczaj. Właśnie rozległ się dzwonek, a grupka uczniów (zaczytanych w jakieś pogięte kartki i nerwowo powtarzająca jakiś tekst) dalej, twardo podpiera korytarzowe ściany ani myśli ruszyć w kierunku klasy. Parę osób chaotycznie biega wzdłuż korytarza.
Nagle jedna z dziewczyn stojących pod ścianą jakby oprzytomniała i chwyciła stojącą tuż obok ‘sąsiadkę’ za rękę mówiąc:
- „Chodź już! Nie zdążysz się przebrać, pewnie jeszcze chcesz zjeść obiad. Co będzie jak spóźnimy się na debatę?”
Druga dziewczyna przytaknęła i obie podążyły w kierunku wyjścia ze szkoły. Rzeczywiście większość z przebywających tutaj osób była taka jakaś nietypowo odświętnie ubrana. Ci, którzy nie byli, w pośpiechu opuszczali budynek, pewnie chcąc wrócić do domów, by się przebrać i tym samym nie odstawać od reszty.
- Bądźcie wszyscy na górnym korytarzu o 12.30, zrobimy generalną i ostatnią już próbę – krzyknęła do odchodzących uczniów jakaś kobieta, zapewne nauczycielka.
O 12.30 na korytarzu wrzało jak w ulu, ale już po 5 minutach wszyscy uczniowie podzieleni na dwa obozy zajęli miejsca naprzeciwko siebie przy ustawionych stołach, nad którymi na gazetce przypięty był dużymi, białymi literami napis: „Czy nasza gmina zyskała na wejściu do Unii Europejskiej?”. Nieoczekiwanie na korytarz wparowała młoda dziewczyna:
-Goście idą! Idą już! – krzyknęła.
Była to Kasia, której powierzono odpowiedzialne zadanie prowadzenia tejże debaty.
Zaproszeni usiedli na specjalnie do tego przygotowanych miejscach. Debatujący od dawna siedzieli przy swoich stolikach. Kasia rozpoczęła:
- Witamy państwa serdecznie na zorganizowanej przez nas debacie pt. „Czy nasza gmina zyskała na wejściu do Unii Europejskiej?”. Po mojej prawej stronie siedzi grupa tzw. ‘plusów’, która opowiada się za tym, że nasza gmina wiele zawdzięcza Unii. Po lewej zaś stronie mamy grupę tzw. ‘minusów’, której zadaniem było wyszukanie niedociągnięć i uchybień Unii. Oddaję więc głos debatującym.
Całe ‘przedstawienie’ trwało ok. 2 godzin. Podczas niego uczestnikom debaty zdarzyło się popełnić parę gaf. A to ktoś się zaciął podczas mówienia, ktoś inny niewiadomo dlaczego się zaśmiał, inna osoba wstając by zabrać głos o mały włos potknęłaby się o krzesło. Jednak goście byli wyrozumiali i udawali, że nie zauważają tych mankamentów. Obowiązkiem każdego z nich było oddanie głosu na grupę, która (jego zdaniem) była bardziej przekonująca.
Następnie goście udali się na niewielki poczęstunek przygotowany przez uczniów.
- Już jest! – krzyknął ktoś za drzwiami sali, w której wówczas delektowano się ciastami.
- Co jest Marcinku? – odpowiedziała znudzona dziewczyna siedząca przy oknie.
- Wynik jest! – powiedziała już trochę spokojniej wchodząca do klasy Kasia
- A brzmi on tak: mamy remis – dodałam po chwili.
|