Akcja pod Arsenałem
Nie popisałam się. Nie mam pomysłu na artykuł, więc wysyłam moją pracę domową z polskiego.
„Tą akcją dowodził Orsza, czyli Stanisław Broniewski. Ja nie mogłem, nie potrafiłem... Naszym celem było odbicie Janka Bytnara (Rudego). Wszystko działo się na ulicach Bielańskiej, Długiej i Nalewki. Sygnały, które sobie dawaliśmy były następujące: łącznik zdjął czapkę ; gwizdek Orszy. Wszystko działo się tak szybko. Na ulicy Bielańskiej stałem ja, Orsza i łącznik, a na Nalewki: oddział butelek i oddział Alka. Byliśmy zwarci i gotowi do odbicia Rudego. Akcja rozpoczęła się gdzieś około 17.00. Udział w tym koszmarze brałem ja, Alek, Orsza, Słoń, Wesoły i Anoda. - Zaczyna się- pomyślałem. Strach i złość sprawiły, że byłem zdolny do wszystkiego. Za wszelką cenę chciałem odbić przyjaciela. Policjant. Widzę granatowy strój, nie zastanawiam się wcale. Niemiec sięga po broń, nie myśląc strzelam do niego i trafiam. Facet pada na ziemię, bez życia słyszę swój oddech, walenie serca. Gdzie ona jest? I pojawia się więźniarka, zbliża się i nieoczekiwanie skręca w Długą. Powietrze ze mnie zleciało. Dam radę! Ludzie, pełno ludzi, młodych. Butelki lecą do celu. Bum! Pęka szyba. Ukrywam się za rogiem, głęboki oddech i ruszam. Strzelam na oślep. Słyszę towarzyszy, pędzą za mną. - Naprzód!- wrzeszczę nieludzkim głosem. Czy jest mój? Tak. To ja, Zośka. Jeden cel: odbić Rudego. Słoń krzyczy lekko przerażony, pomagam mu z pistoletem, zaciął się. Jerzy otwiera z rozmachem płonące drzwi szoferki, jednocześnie Alek uwalnia ludzi z więźniarki. Widzę go, Rudy ostatkiem sił wypełza na czworakach. Wiem, że go boli, czuję to i widzę. Przenosimy go do czekającego nieopodal samochodu. Ładujemy broń, szczęśliwi że go odzyskaliśmy. Uśmiecham się do Rudego. Patrzy na nas szeroko otwartymi oczami, w których widać radość i ból. Delikatnie się uśmiecha, bierze moją dłoń i trzyma ją mocno, jakby bał się, że zniknę, że jestem tylko ulotnym snem. Jego dłonie są w okropnym stanie, jak reszta jego ciała, czarne i spuchnięte. Szepcze, ledwo co słyszę: - Tadeusz, ach, Tadeusz, gdybyś wiedział... I skończył się strach. Koniec z zamartwianiem się. Po prostu koniec...”
|