W odpowiedzi...
Na pytanie mojej koleżanki: Czy życie bez fantastyki byłoby nudne? Odpowiem z przekonaniem, że tak.
Jestem osobą, która uwielbia „uciekać" w tamten świat i mówiąc szczerze to jest super. Jednak może to być niebezpieczne...o tym trochę później. Ci którzy mnie znają (zwłaszcza trzy przyjaciółki) coś o tym wiedzą. Ja osobiście nie przepadam za krasnoludkami i skrzatami. Można tak powiedzieć, że jestem do nich uprzedzona, nie chodzi o wzrost tylko o ich wygląd. Tak mi się zakodowało, że to brudne, zarośnięte stworki, które czekają aż się potkniemy i nas zaatakują. Wiem, że to głupie. Nie chcę tym obrazić małych dziewczynek, które uwielbiają Śnieżkę i jej siedmiu krasnoludków (one nie lubią wampirów żądnych krwi) A co do wampirów. Ja je uwielbiam! Są po prostu wspaniałe, pod każdym względem. Gdyby istniał wybór: świat fantastyki lub świat rzeczywisty. Wybrałabym ten pierwszy. Gdybym mogła...jednak nie mogę i to jest najgorsze. Wszyscy mi się dziwią, że potrafię spędzić przy książce całą noc, pospać trzy/ cztery godziny i znowu czytać. Dzieje się tak, bo chcę uciec. Czytałam kiedyś taką książkę, że dziewczyna potrafiła czytać w myślach od szóstego roku... Podobno jeżeli człowiek ma jakaś moc, dar, to ten dar objawia mu się w wieku sześciu, siedmiu lat. Nie wiem jak jest naprawdę, bo nikogo takiego nie znam, a chciałabym. Opowieść z życia - matka uznała córkę za świruskę i oddała do czubków. A tam było jeszcze gorzej, bo siedziała miedzy ludźmi, którzy mieli dość dziwne myśli i straszne. Uciekła w świat książek. Dzięki temu nie słyszała głosów (innych ludzi w swojej głowie). Więc książki są pomocne J. Zaakceptuję każdą książkę o wampirach, nawet jeżeli zawierałaby sprzeczne poglądy na ich temat np. saga „Zmierzch". Książka świetna, przeczytałam całą serię i polecam każdemu. Ale jakoś nie chcę uwierzyć w to, że wampiry się świecą w słońcu! To takie dziwne. Dracula przecież się palił... Wrócę do niebezpieczeństw związanych z fantastyką. Posłużę się przykładem. Wszystko nasiliło się kilka dni po zakończeniu roku szkolnego, czytałam codziennie, dzień w dzień i zarywałam przez to noce. Aż w końcu dostałam szlaban na czytanie :/. Gdy nie mogłam ruszać książek zaczęłam sama tworzyć (chociaż robiłam to już w podstawówce, ale znacznie mniej i o wiele mniej...groźnie. I znowu Ci co czytali moje opowiadanie wiedzą co to kaman). Stworzyłam własny świat, własne postacie i traciłam kontakt z rzeczywistością. Nie było tego widać, bo ukrywałam się w pokoju całymi godzinami, gdy znajdowałam się na z ludźmi, łapałam, znane każdemu uczniowi, zamuły. Wymyślałam różne sytuacje min. Siedzę przy ognisku i nagle przede mną ląduje skrzydlaty człowiek (najczęściej chłopak o czarnych włosach i oczach niczym nocne niebo). I znikałam z nim. Zazwyczaj kończyło się to moją śmiercią, bo nic innego nie mogłam wymyślić. Potem się zastanawiałam, gdy mi przeszło, a gdybym naprawdę poczuła się jak w bajce i skoczyła z dachu myśląc, ze zaraz rozwinę skrzydła, a przy moim boku pojawi się kilkoro takich jak ja? Byłoby kiepsko. Z fantastyką trzeba uważać, bo może nas wciągnąć w nałóg. Mało to się mówi o dzieciach skaczących z okna, bo myślały, że są Spiedermanem, albo Batmanem? Fajnie jest uciec do innej rzeczywistości, ale ostrożnie, z umiarem.
|